Zwycięstwo Iny 1 : 0 w trudnym meczu na swoim stadionie

Hmmm…. To był dziwny mecz. To, że sprawdziło się stare polskie piłkarskie porzekadło, takie mianowicie, że sytuacje nie wykorzystane się mszczą, to jak nic nie powiedzieć. To co piszę teraz dotyczy głównie gry w pierwszej połowie. W drugim kwadransie tej części gry, co i rusz swoją lewą stroną sunęli goście, siejąc spustoszenie w szeregach naszych obrońców. Wyróżniał się tam ich zawodnik o nazwisku Kiciński, raz po raz wystawiał swoim kolegom tzw. „patelnie”… ale nic to nie dało, ani razu nie udało im się pokonać fantastycznie dysponowanego tego popołudnia Hengera. No naprawdę, 0 : 2 to powinien być najniższy wymiar kary do przerwy. Nasza drużyna grała słabo, z rzadka tworząc jakąś akcję zaczepną. Na samym początku meczu dogodną sytuację miał Tomaszewicz, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Na drugą połowę Ina wyszła wyraźnie bardziej zmotywowana, ale i tak na samym jej początku mogliśmy przegrywać, sytuację sam na sam zmarnował zawodnik Gavii. Potem gra się wyrównała a nasz zespół coraz częściej dochodził do dobrych sytuacji. Widać było, że zawodnicy z Choszczna nieco opadli z sił. Gra toczyła się raz pod jedną, raz pod drugą bramką, ale mało było klarownych sytuacji do zdobycia gola. I gdy wydawało się, że mecz skończy się podziałem punktów, wprowadzony na murawę 15 minut wcześniej Michał Wieczorkiewicz w 85 minucie płaskim strzałem z prawego narożnika pola karnego – takim szczurem tuż przy słupku – pokonał wyciągniętego jak struna, bezradnego bramkarza gości.

Krótkiego wywiadu udzielił Radiu Nasz Goleniów, grający od 40 minuty w tym meczu Mateusz Przybylski:

To był twardy, męski mecz, w którym kości trzeszczały i nikt nie odstawiał nogi. Ina wywalczyła cenne zwycięstwo po meczu, w którym szala zwycięstwa mogła przechylić się na każdą ze stron. Ale to w końcu Ina pokazała charakter i wygrała mecz. Inauguracja ligi wypada fantastycznie, 2 mecze, 2 zwycięstwa, 6 punktów. Oby tak dalej. Gratulujemy Panowie!!!
Tekst i Foto: Darek Religa