Spowalniacze nie hamują ciężarówek. Mieszkańcy Stargardzkiej chcą radarów z wyświetlaczami prędkości

Ulica Stargardzka na Osiedlu Helenów, można powiedzieć niestety, wręcz zaprasza do nieprzepisowego rozpędzania swoich aut, jest długa i prosta. Jest na niej kilka przejść pieszych przez jezdnię, co stwarza duże niebezpieczeństwo. Mieszkańcy coraz głośniej mówią: fizyczne spowalniacze na drodze nie spełniają swojej roli — zwłaszcza wobec ciężarówek, które po nich pędzą. Zamiast twardych progów postulują instalację radarów edukacyjnych z wyświetlaczem prędkości, które natychmiast informują kierowcę o przekroczeniu limitu i częściej skłaniają do zmiany zachowania.

Mieszkańcy: progi to za mało

Na Stargardzkiej stoją już spowalniacze — fizyczne progi wyniesione ponad jezdnię. Częściowo spełniają swoją rolę, jednak to rozwiązanie ma swoje ograniczenia. Ciężarówki i samochody dostawcze — mimo progów — często jadą zbyt szybko, co zwiększa hałas, wibracje i ryzyko kolizji. „Niby wygląda ładnie na drodze, ale w praktyce TIR-y jadą dalej jak gdyby nigdy nic”, mówi jedna z mieszkanek. Zresztą akurat te ułożone na Stargardzkiej w Helenowie już są bardzo zużyte i wymagają wymiany.

Radar edukacyjny — dlaczego mieszkańcy go chcą?

Alternatywą, o której mówi społeczność, są radary edukacyjne (zwane też wyświetlaczami prędkości). To urządzenia mierzące prędkość nadjeżdżających pojazdów i natychmiast pokazujące ją na czytelnym ekranie — często z dodatkowymi komunikatami (np. „Zwolnij!”) lub elementami wizualnymi zachęcającymi do zdjęcia nogi z gazu. Ich zalety według mieszkańców:

• natychmiastowy feedback dla kierowcy,
• działanie profilaktyczne (bez od razu nakładania kar),
• możliwość montażu mobilnego lub na słupie,
• mniejsze obciążenia dla pojazdów i mieszkań niż twarde progi.

Procedury, które przewracają plany do góry nogami

Niestety chęć zmian napotyka na biurokratyczne przeszkody. Instalacja urządzeń na drodze wymaga zgód i opinii: od zarządcy drogi (gmina, powiat), przez analizy bezpieczeństwa i projekt organizacji ruchu, po ewentualne konsultacje z policją. Mieszkańcy skarżą się, że „długa procedura” powoduje frustrację.
Darek Religa